środa, 24 września 2014

O lataniu....





Na swój pierwszy lot samolotem z Frankiem zdecydowaliśmy jak mały miał 15mc.
Wakacje w Barcelonie. Lot miał trwać 2:40 min.
Powiem szczerze, że troszkę byłam zmartwiona, bo nie wiedziałam jak będzie.
Franek to żywe srebro, nie usiedzi w miejscu MINUTY!
Na osiedlu wszędzie go pełno, wszystkie dzieci ze swoimi mamami za rączkę lub blisko nóżki, a JA? - biegam :) lewo, prawo od bramy do śmietnika itp :)
Dobrze, dobrze spalam kalorie, patrząc na nas inne mamki już nie pytają: "Jak ty to robisz, że masz taka figurę?" lub "Ćwiczysz coś"? :) :) :)
Tak więc przed lotem miałam wizję, biegu po samolocie za Frankiem :)
Postanowiliśmy razem z Panem Tatą nie dać :)
Oto kilka porad, które zastosowaliśmy i dały radę.
Przede wszystkim zmęczyliśmy i nie pozwoliliśmy Frankowi usnąć przed lotem (lot 12:00),
Jak tylko weszliśmy na pokład, poduszka pod główkę, wtulenie w Pana Tate i 1:0 dla NAS :)
Franek przespał pół lotu.
Na drugą połowę zaplanowaliśmy: jedzenie, wzięliśmy ulubione książeczki i najważniejsze usiedliśmy koło okna. Drogie mamy pamiętajcie my z dziećmi mamy pierszeństwo wejścia na pokład. Nawet jeśli nikt nie stosuje się to tego same sobie to wywalczmy i nie wstydźmy się o to zapytać.
Także Franczesko pojadł, poczytał i dalszą podróż zasuwał i odsuwał roletę w oknie samolotu! Nie wierzyłam własnym oczom mój SYN siedzi w jednym miejscu, a jednak!
Także strach przed lotem miał tylko wielkie oczy :)
Dzielny Franczesko <3 <3 <3






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz