Kucharz!
Nianio zawsze przejawiał zainteresowanie tym zawodem! Dopóki "nie dorobił" się swojej kuchni, korzystał z mojej :)
Tak naprawdę już raczkujące maluchy grzebią w naszych kuchniach, która mama tego nie zna. Garneczek i drewniana łyżka to najlepsza zabawka!
Co do kuchnii dziecięcej i akcesoriów- jest ona idealna już dla półtorarocznych dzieci i nie tylko dziewczynek. Strasznie nie lubię jak słyszę od innych mam: "kuchnie kupiłaś, przecież to taka dziewczęca zabawka"! Wtedy zawsze odpowiadam: " Czy twój mąż nie gotuje?" :)
Osobiście denerwują mnie takie podziały- to dla dziewczynek; - to dla chłopców.
Gdyby Nianio chciał wózek dla lalek - kupilibyśmy. A wytłumaczenie jest jedno, skoro tata go wozi w wózeczku to czemu
On nie może robić tego samego ze swoim ukochanym misiem? :)
Nianiowa kuchnia oczywiście ma wszytko co prawdziwa, palniczek się świecie, zlew ma kran, pieknarnik się otwiera a czajnik gwizda :0
Przez zabawę uczę Niania, co jest niebezpieczne w kuchni i na co musimy uważać.
Skoro czajnik gwizdał to woda gorącą. Powiem wam szczerze, że działa i czasem jak się zapomnę i dotknę to słyszę: "Mama si" :)
Ale czym byłaby kuchnia bez produktów. Nasz wybór padł na drewniane zabawki ( przyznam się Wam w sekrecie, że mam bzika na ich punkcie).
Są pięknie wykonane, zaokrąglone, nie ma niebezpiecznych elementów. Kawałki warzyw są połączone za pomocą rzepów. Co sprawia, że dziecko w łatwy i bezpieczny sposób uczy się kroić je na kawałki. Dziecko uczy się trzymania noża, kortynacji jak celnąć, żeby przekroić. Dodatkowym urozmaiceniem zabawy jest łączenie np. góry pomidora i nogi z marchewek co w efekcie daje GRZYBA ! :) Bo najważniejsza jest kreatywność!
Nasze zestawy kupiliśmy z firmy Play tive w Lidlu, oczywiście w internecie znajdziecie mnóstwo takich zabawek, ale nie ukrywam, że cena w Lidlu była bardzo atrakcyjna. Dlatego warto śledzić gazetki lidl-owskie!
Podsumowując mój Syn już, że jeśli kroimy to na deseczce, czego jeszcze nie nauczyłam Pana taty :)
Oczywiście robimy kanapeczki, zupki, herbatki, kawki, a potem jest degustacja. Smakuje ja, Nianio, Pan tata oraz cała ekipa misiowa.
Zabawka ta była strzałem w dziesiątkę, ciężko się przy niej znudzić.
Codziennie rano mój Syn robi mi kawę- to się nazywa wychowanie ! hehheheh!